5:45 budzik wyrywa mnie ze snu..
Wstaję od razu, kieruje się do kuchni żeby jak najszybciej zjeść śniadanie.
Trener powiedział, ze w dniu startu powinniśmy zjeść posiłek o 6 rano, a później dopiero na trasie żele.
Standardowo jem jajecznicę i bułkę z dżemem, sprawdzony przedstartowy posiłek przed dłuższym biegiem.
Zakładam strój startowy, robię standardowy makijaż i 2 warkocze,
sprawdzam czy wszystko co potrzeba spakowałam do plecaka i w drogę!
Na Targach jestem parę minut przed 8.
Umówiliśmy się z trenerem na godzinę 8 na stosiku Asicsa.
Rozgrzewka przesunęła nam się w czasie, a korzystając z okazji,
udało mi się porozmawiać z Wojtkiem - który prowadzi FunPage Pan Żabka trenuje.
Z Wojtkiem - Pan Żabka Trenuje
Z Panem Jerzym Skarżyńskim :)
Później ostatnie porady trenera przed startem, wywiady i zdjęcia do Radia Eska i robimy rozgrzewkę.
Do startu zostaje 8min, zaczyna sie robić nerwowo, szybko zaliczam ostatnią wizytę w "Toice" żeby na trasie nie mieć żadnych problemów. Próbuję odszukać się z Mamą, której miałam dać plecak, jednak jesteśmy niby blisko siebie, ale nie możemy się zlokalizować, muzyka, spiker mówiący przez megafon..
Zaczyna się odliczanie ostatnich minut do startu, czas leci nieubłaganie, wchodzę szybko do strefy A, decyduje się oddać plecak dziewczynie z ochrony i czas Start!
Wystartowaliśmy !!!
Kibiców full, emocje, stres, adrenalina.
Przez pierwsze 3 km rozmawiam przez telefon, wyjaśniam Mamie komu oddałam plecak, żeby go odebrała.
Biegacze się ze mnie śmieją i pozdrawiają moją Mame :)
W końcu po kilkunastu minutach biegu dostaję pozytywną informację, że plecak odebrany, wiec mogę spokojnie biec dalej.
Próbując schować telefon spada mi na asfalt, w pierwszej chwili nie wiedziałam, ze spadł mi cały telefon, dziękuję Biegaczowi który mi go podał!
Jakoś zakładam opaskę na rękę - miałam pożyczoną od kolegi, bo moja zaginęła w akcji przeprowadzki, więc generalnie stan opaski był niepewny i wywoływał u mnie dodatkowy stres.
Dobiegamy do stadionu, na murawie byłam raz w życiu, teraz miałam okazję przebiec, pomachać do kamery i przeżyć niesamowitą przygodę - przynajmniej tak o tym myślałam, jednak szczerze? Szału na mnie przebieg przez stadion nie zrobił.
Na 7km poznaję przesympatycznego Biegacza! Sebastian biegnie na czas 3:30, zaczynamy rozmawiać, o bieganiu, regeneracji, treningach, kilometry i czas w tak miłym towarzystwie ucieka szybciej!
Na 8km Krzysiek, którego znam z bloga Granice możliwości, podaje mi wodę, DZIEKUJĘ!
Ok. 12km dogania mnie kolega z Eskadry, który pyta się na jaki czas biegnę i jest zdziwiony,
że trzymam dobre tempo i na dodatek rozmawiam.
Run 4 fun najlepszy prawda? :)
Z Sebastianem udaje mi się biec gdzieś do 16km, ja czułam że mnie trochę męczy bieg i bardziej zbliżalam się ku tempu 5min/km, także się rozstaliśmy.
W międzyczasie spotykam znajomych wśród kibiców,
dzieki za świetny doping Malwinie z bloga Run for beauty and fun! :)
Około 17km dogania mnie kolejny kolega z Eskadry, zaczynamy biec koło siebie.
18km mó brat z Moniką czekają, aż pobiegnę żeby podać mi wodę,
przy okazji Monia nagrywa pozytywny filmik Maratończyka :) Zobaczcie sami :
W końcu biegniemy Hetmańską, zawsze na biegach czekam aż będziemy biec w tym miejscu, najprawdopodobniej zaczynam inaczej przeliczać kilometry do mety i cieszę się co raz bardziej, że biegnę.
Kolega z Eskadry raz jest przede mną, raz za mną, jednak pomimo dobrego przygotowania coś nie idzie po jego myśli, próbuje go motywować, jednak nie zmierzę się z jego myślami, bólem i jakkolwiek by to nazwać, rozstajemy się coś koło 22km.
Biegnę dalej, myślę, biegnę, myślę, wspominam...
Aż tu nagle ku mojemu zdziwieniu spotykam Łukasza! Poznaliśmy się przypadkowo na targach w piątek, wcześniej mieliśmy kontakt przez mój FunPage, 2 tygodnie wcześniej biegł maraton w Berlinie, ukończył go z czasem 3h:16min:18s dlaczego spotykam go na trasie? No właśnie, można być świetnie przygotowanym, ale to nie będzie Twój dzień, coś będzie nie tak i zwyczajnie marzenie ukończenia biegu w założonym czasie legnie w gruzach. Gratuluję Łukaszowi ukończenia maratonu, przebiegnięcia go z głowa i słuchania swojego organizmu!
Biegniemy wspólnie dobre 8km. Niestety musimy się rozstać, więc zaczynam biec sama, walczyć sama..
Bieg jak bieg, lubię długie biegi wiem, że mój organizm je lubi i tylko kwestia nastawienia i nakierowania myśli w głowie, a będzie tylko lżej się biegło.
Kilometry mijają nieubłaganie, jestem ogromnie zdziwiona i pod wrażeniem, jak wiele osób kojarzy mnie z FunPage, dziękuję za każde słowo, każdy doping, każdy uśmiech, to pomaga, bieg staje się lepszy. :)
Chociaż skrzydeł nie dodaje mi już nic, bo zwyczajnie podbiegi, które zaczęły się po 20km dały popalić moim nogom, jeszcze tydzień wcześniej nie wiedziałam czy w ogóle dam radę zmierzyć się z Królewskim Dystansem, stan moich nóg był co raz gorszy, ale jeśli powiedziałam A to powiem i B, ja się nie poddaje, jakbym czuła, że naprawdę mogę sobie tym biegiem zaszkodzić- zeszłabym z trasy i nie jako przegrany, tylko jako zwycięzca, bo ukończyć maraton pomimo różnych dolegliwości i bólu to nie sztuka, ale ukończyć i być przez to wykluczonym z biegania na kilka, kilkanaście tygodni to przegrana.
Jak nigdy czuję mięśnie pośladkowe i uda! Pomimo tego, że niby podbiegów miało nie być i w Poznaniu podobno owych nie ma, to jednak minimalne były i gdy zostaje nam ostatnie 10km które zazwyczaj jest podobno najcięższe tak my dostajemy jeszcze cięższa trasę, dawało się to we znaki i odczuwałam dyskomfort w nogach.
Organizm nawadniałam cały czas, ponieważ biegłam z butelką wody, co okazało się naprawdę dobrym rozwiązaniem!
Jednak przed maratonem usłyszałam nie jemy bananów!
Tak więc niestety ich nie jadłam..
Brałam jedynie tabletki z potasem i magnezem, zjadłam 5 żelków,
na bodajże 35km wzięłam kilka kostek cukru, bo już zaczynało mi brakować energii..
od 38km zaczęłam normalnie odczuwać głód, na 40km zjadłam w końcu banana i już biegło się odrobinę lepiej.
Nigdy nie popełnię tego błędu, będę słuchać swojego organizmu i postaram przekonać się do żeli,
a w razie czego będę korzystać z bananów na punktach odżywczych, bo myślę, że gdyby nie to, że mocy zaczęło mi brakować byłoby trochę lepiej! ;)
Ostatnie 3 km były bardzo ciężkie.. Niby ostatnie proste do mety, ale miałam wrażenie,
że więcej jest górek niż prostej drogi! Nogi co raz cięższe, sił co raz mniej, ale w głowie krąży myśl,
ze zaraz się ta bajka trasy 15 Poznańskiego Maratonu skończy i będzie upragniona meta.
Ostatni kilometr, jest ostatni kilometr!!!
Widzę już targi, 700m i jestem, zatrzymam się i skończy się ta katorga!
Własnie taka myśl krążyła w mojej głowie na ostatnich 700m "koniec tej męczarni".
Próbuję wykrzesać ostatnie siły z nóg, ale za wiele ich nie zostało, wbiegam na metę z czasem 3h:53m:15s, udaje mi się poprawić życiówkę zaledwie o 47s, dumna nie jestem, zwycięzcą też nie jestem, ale jestem zadowolona, że pomimo tego wszystkiego co przechodziłam przez ostatnie przed maratońskie 3 tygodnie ukończyłam bieg, przebiegłam 42 km 195m i dostałam pienny medal! Dla takich chwil warto biegać :)
Pomyśleć, że biegłam i myślałam jak idzie Marcinowi, on się zastanawiał czy jestem przed nim czy za nim, celowaliśmy planowo w taki sam czas, każdy zmierzył się z dystansem sam, spotkaliśmy się tuż za linią mety, ponieważ wbiegł 20s za mną, gdybym wiedziała, że biegnie za mną to bym na niego poczekała na trasie :D :)
Na Targach spotkałam Gosię Endorfinę :)
I kolejny kolega którego znam dzięki FP. :)
Mateusz z FP Mateusz Świderski - Trzask Migawki,
kolejne przypadkowe spotkanie dobrze, że poszłam po to piwo! :D
Udało mi się w końcu poznać naszego małe bohatera - Bartka oraz Damian i Karolinę i kilka osób z Bartkowej drużyny, którzy przejechali tyle km żeby pobiec maraton w Poznaniu! :)
Drużyna Eskadry z trenerem :) :
Cieszę się, że mogłam w ten sposób przeżyć maraton i przygotowania do maratonu, miło było poznać! :)
Podsumowując : Był to dla mnie ciężki start, przypominając sobie zeszłoroczny debiut gdzie czas miałam niemalże identyczny, przebiegłam maraton na totalnym luzie, z dużym zapasem sił na mecie i zerowym zmęczeniem, tak w tym roku było ciężko, ale wiedziałam, że lekko nie będzie, niestety męczyłam się strasznie i fizycznie i psychicznie przed maratonem, stan moich nóg był fatalny, jednak przebiegłam, jestem spokojna, teraz jeszcze odpoczywam,
ale niedługo wracam na biegowe ścieżki, i zaczynam przygotowywać się do kolejnego sezonu.
Bo nie biega się dla życiówek, czasów i pokazania innym jak to się jest dobrym..
Biega się dla zabawy, dla wniesienia czegoś sensownego do swojego życia, dla poczucia wolności, zresetowania stresu, lepszego samopoczucia,
wiecznego optymizmu i luźnego podejścia do życia! Bo bieganie ukazuje pewne wartości, wiele uczy i otwiera oczy,
a przede wszystkim biegając pokonujemy swoje słabości, udowadniamy sobie że można, stajemy się silniejsi.. tak po prostu DLA SIEBIE! :)