poniedziałek, 23 czerwca 2014

Początki mojej biegowej przygody :)

Biegam. Nie biegam. Kocham biegać. Raz biegam. Raz nie biegam. Jestem Biegaczem.


Od kiedy biegam?
Od zawsze. 




Jak zaczęłam tuptać sama, biegałam do mamy żeby wzięła mnie na ręce. Uśmiechnięta mała Madzia BIEGNIE metr, albo trzy. ;) 

W szkole na wf'ie najbardziej lubiłam BIEGAĆ, gry zespołowe były dla mnie katorgą, ale bieganie to było coś, gdzie wiedziałam, że dam rade i dam z siebie wszystko. 

W gimnazjum jeździłam od czasu do czasu na jakieś zawody, kiedyś nawet udało mi się zająć trzecie miejsce!!!:) a potem 15 minut leżałam na trawie i dochodziłam do siebie, tak mi zostało do dzisiaj niestety. 

W liceum standardowo STARTOWAŁAM co roku w "Biegi przy maratonie dla dzieci i młodzieży" (jeszcze w 3 liceum nie wiedziałam, że rok później już będę MARATOŃCZYKIEM.. ) tutaj zawsze WYBIEGAŁAM sobie jakieś dobre miejsce i nagrodę. Wyjątkiem był start w 2 liceum, gdzie byłam na diecie - nieszczęsny Dukan, w ogóle nie miałam siły żeby biec, wynik fatalny, a uraz psychiczny mam do dzisiaj, jak można SKRZYWDZIĆ SIEBIE SAMEGO I SWOJĄ PASJĘ ?! 








Biegałam, nie biegałam. Biegałam jak miałam ochotę. 
W 2012 roku ZACZĘŁAM BIEGAĆ w wakacje bardziej regularnie. 
Kupiłam buty, spodnie, spodenki, bluzę i zaczęłam biegać. 
Nie patrzyłam wtedy na kilometry tylko na czas, ahh to było piękne biegałam bez spiny. 
Potem zaczęły się regularne ćwiczenia, BIEGANIE NIEREGULARNE i tak zostało do dzisiaj. 



W zeszłym roku postanowiłam zapisać się na PÓŁMARATON. W marcu wyszłam biegać, biegałam z 2 dni i spadł śnieg, ze mnie taki zmarzluch jest, że ZREZYGNOWAŁAM Z TRENINGÓW. Nadszedł dzień półmaratonu, stoję na linii startu pomiędzy setkami biegaczy, stres ogromny i w myślach pytam sama siebie : Czy ja dam radę przebiec 21km ? Na treningach BIEGAŁAM tak do 8km... Nie wiem skąd miałam siły i moc, trasa minęła bardzo dobrze, ostatnia prosta do mety słyszę słowa "Oni są szczęśliwi, udało im się złamać 2h" Nie wiedziałam o co chodzi! Jednak biegowy świat jest piękny. DOBIEGŁAM NA METĘ z czasem netto 1h:56min:49s . RADOŚĆ, SZCZĘŚCIE, ENDORFINY trzymały mnie dobry miesiąc, spać nie mogłam po nocach, tak mnie nosiło! :) 












Oczywiście standardowo BOLAŁY MNIE ŁYDKI, po miesiącu na krótką przebieżkę wyciągnął mnie brat, później kolega. 



REGULARNIE zaczęłam TRENOWAĆ od 25 lipca 2013, ponieważ wygrałam pakiet startowy na MARATON i wyszłam z założenia, że do tego dystansu TRZEBA SIĘ PRZYGOTOWAĆ. Wtorek, czwartek, sobota 10-12km + przebieżki. Niedziela - długie wybieganie (16,18,20,22,24,26,26,28,30km). Z powodu zwiększonego kilometrażu nogi zaczęły mówić, że za zbyt intensywne treningi robię, więc ostatnie długie wybieganie zrobiłam w niedzielę 2 tygodnie przed maratonem, a potem treningi były już delikatne, ostatnie dni przed to prawie tylko regeneracja. 



MARATON. Byłam tak optymistycznie nastawiona, że WIEDZIAŁAM, ŻE GO PRZEBIEGNĘ. Biegło mi się świetnie, po drodze rozmawiałam z biegaczami, pytałam się na jaki czas biegniemy itp. CZEKAŁAM NA KRYZYS. 30km, 35km a kryzysu jak nie było tak nie ma. Od 35km do 40km rozmawiałam z biegaczem widział, że mam dużo sił jeszcze więc mówił, żebym biegła, ale ja chciałam żeby mu było raźniej i biegłam sobie z nim ;) Ostatnie 2 km stwierdziłam, że przyspieszę i ile sił w nogach miałam dobiegłam do mety. Czas netto 3h:54m:02s.
4h złamałam - taki był cel. Satysfakcji ZERO, zmęczenie nikłe, chętnie pobiegłabym dalej!!! Brzmi abstrakcyjnie, ale tak było, przebiec tyle kilometrów, nie mieć satysfakcji i nie być zmęczonym, dramat... :) :P  













Po maratonie standardowo bolały mnie łydki. Zimą bieganie wyglądało różnie, na pewno nieregularnie, przerzuciłam się na bieżnię - mój największy błąd jaki zrobiłam. Kupiłam sobie dużo ciuchów termo, także bieganie zimą nie było dla mnie już takie straszne, a przynajmniej wychodziłam biegać, żeby motywować Was na FunPage :D

Koleżanka namówiła mnie na bieg 8 marca 2014, zero kondycji, to było ciężkie 10,8km ale poprawiłam konkretnie życiówkę 10km 51min:23s. Bardzo ciężko było, pomimo braku kondycji się udało!  



Przyszedł czas na kolejny poznański półmaraton, a ja znowu nieprzygotowana. 10km zrobiłam w 50min:30s, a cały dystans pokonałam z czasem netto 1h:51m:56s uff zrobiłam życiówkę:P  




Niestety po półmaratonie siadły mi łydki. Przyczyna? Główna to nowe buty - źle dobrane niestety. Brak przygotowania, może wychodzi maraton przebiegnięty za szybko jak na staż treningowy, którego prawie nie ma. Nie wiem, ale trzymało mnie to 1,5 miesiąca.

Przebiegłam w międzyczasie bieg na 10km w Gostyniu i Pile, zrezygnowałam ze startu w półmaratonie w Trzemesznie. Dużo przemyśleń i zauważyłam, że bez biegania nie mogę już żyć!  

Pierwszy bieg po kontuzji. 2 Puszczykowski Wyścig po Uśmiech.
Spełniłam swoje marzenie z czasów kontuzji - zajęłam 3 miejsce :D 




W końcu powróciłam, 21 maja wyszłam na trening i mogłam biegać! Teraz już postanawiam biegać regularnie, może jak w końcu zacznę biegać według planu i połączę wszystkie czynniki to zacznę lepiej biegać? Jak od tak poprawiam czasy, to mam nadzieję, że przy regularnym bieganiu będzie tylko lepiej.
Jednak najważniejsze jest to, że biegam i obiecuję sobie, że będę biegać regularnie, bo to jest mój sposób na życie. Bieganie dużo mi daje. Odchodzą problemy, stres, jest po prostu pięknie. :)

14 czerwca wzięłam udział w 2 Nocnym Półmaratonie we Wrocławiu, nie wiedziałam jak pobiegnę, po kontuzji różnie to wygląda, próbuję powrócić do dawnego tempa biegu. Udało  się zrobić życiówkę 1h:51m:37s. ;) 







Jeśli ktoś dotrwał do końca, SZACUN!
Nie bierzcie ze mnie przykładu, nie jestem wzorem do naśladowania, bo źle biegam.
Nie biegać, przygotowywać się  tylko 2,5 miesiąca i przebiec maraton to nie jest rozsądne. Słuchajcie również swojego organizmu, nic ponad siły. Organizmu nie oszukasz.
Ja będę robić dalej swoje, obiorę w końcu jakąś biegową drogę, będę trenować regularnie, dla siebie, dla satysfakcji, ale przede wszystkim dla radości, którą czerpię z biegania.
Biegam by lepiej żyć, by było łatwiej, prościej i bardziej z górki. 







4 komentarze:

  1. Dlaczego bieżnia była największym błędem? Jakaś kontuzja przez nią?

    OdpowiedzUsuń
  2. PODZIWIAM:)))) !!! Ja w szkole nie cierpiałam biegać, a zaczęłam hmm może kiedyś opowiem przy kawie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też w szkole nienawidziłam biegać. Jestem w szoku, że po maratonie zmęczenie nikłe... Jesteś szalona:D Ja po 3 km nie dam rady złapać oddechu, a co dopiero z kimś rozmawiać:D Szacun <3

    OdpowiedzUsuń